Archiwum

Zrzeszenie Młodych Pisarzy- Jakub Kajrys

Kajrys i Święty Mikołaj(?)
JAKUB KAJRYS  

Minęło ćwierć roku od walki z Mortenem.
Cudem odzyskałem Szmaragdy Chaosu.
Postanowiłem, że biorę urlop od ratowania światów itp..
NA ŚWIĘTA MUSZĘ WYPOCZĄĆ.

4 grudnia porzuciłem swoje moce, Tornado, Szmaragdy Chaosu i wszelkie przygody. No bo co, trzeba sobie zrobić przerwę chociażby na święta!

Powróciłem do normalnego życia.

Ale to nie trwało długo.

Wróciłem ze szkoły 5 grudnia. Odstawiłem rzeczy w swoim pokoju i otworzyłem chipsy paprykowe kupione wcześniej w sklepie. Zjadłem jednego i poczułem, że coś w moim pokoju nie gra, że czegoś tu brakuje. Wywróciłem rzeczy do góry nogami, ale wszystko było na swoim miejscu.

– Dziwne… chyba czas stać się detektywem – pomyślałem. Zjadłem kolejną garść chipsów i zajrzałem do szafki w biurku. I tam właśnie czegoś brakowało – Szmaragdów Chaosu.

Domyśliłem się w jedną milionową sekundy, że Szmaragdy porwał mój arcywróg – doktor Robotnik.

– Najwyższy czas, żeby Władca Szybkości ruszył do akcji! – mruknąłem i wepchałem do buzi kolejną garść chipsów.

Popędziłem do garażu po Tornado. Pociągnąłem za sznureczek uruchamiający, lecz nic się nie stało. Pociągnąłem jeszcze raz. Dalej nic. Ciągnąłem to wiele razy, ale dalej nic. Użyłem swojego rozumu i doszedłem do wniosku, że Robotnik ukradł paliwo. Wziąłem swoje kieszonkowe w postaci 50 zł i pognałem na stację benzynową po kanister. Gdy dotarłem, pani za ladą powiedziała:

– Niestety, ale wszystkie kanistry zostały ukradzione półtorej godziny temu.

Pomyślałem, że zaraz dostanę szału, ale wpadłem na pomysł – mój kolega Antek Moskal ma Lismobil na prąd, więc go poproszę o to, żeby mnie podwiózł na RoboShip, a ja odzyskam Szmaragdy. Gdy do niego poszedłem, dowiedziałem się, że został wykradziony.

Byłem na granicy szału.

Portal został wykradziony.

Szybowce też.

I wszystko, co miałoby mi umożliwić dotarcie do bazy.

Ale się nie poddałem.

Trzymam zawsze w kieszeni bluzy na dnie szafy specjalne mini-tornado. Na szczęście było na swoim miejscu, więc je uruchomiłem, w błyskawicznie odzyskałem klejnoty i wróciłem, czyli odniosłem zwycięstwo.

Dzień przed Wigilią, gdy odpoczywałem na kanapie, usłyszałem ciche brzęczenie dzwonków. Ale mimo to dalej odpoczywałem.

Wtem usłyszałem ciche, ale głośniejsze „hoł, hoł, hoł!”, ale dalej leżałem.

Sekundę później usłyszałem potężny trzask, otwieranie balkonu w moim pokoju i kroki. Do pokoju wszedł… Święty Mikołaj, co wydało mi się podejrzane, bo wiadomo, że Święty to kłamstwo i że on nie istnieje.

Ubrany był jak każdy Święty Mikołaj, ale miał ogromny, zaczerwieniony kinol i krzaczaste wąsy z poświatami brązowego, co wydało mi się bardziej podejrzane.

– Hoł, hoł, hoł! Czy jest tu jakiś grzeczny dzie… ee, co znaczy chłopiec? (jeszcze bardziej podejrzane – Ś. M. nigdy by tak nie powiedział; poza tym przyleciał za wcześnie, więc jest to ogrom podejrzaności)

– Jak jesteś Robotnikiem podszywającym się pod Świętego, ujawnij się.

– A, skądże!

– To skąd te wąsy, Święty Robotniku?

– Nie jestem Robotnikiem, chłopcze. Przywiozłem ci prezent – powiedział Podejrzany Mikołaj, dając mi błękitne pudełko z złotą wstążką. Wziąłem je, odpakowałem, a tam – granat, który okazał się… bombą dymną. Niewypał buchnął mi w twarz i usłyszałem głośny, lekko zachrypnięty głos:

– MŁAHAHAHAHA! NABRAŁ SIĘ, NABRAŁ SIĘ! A TERAZ DAWAJ SZMARAGDY CHAOSU!

Wiedziałem.

– Nie powiem!

– GADAJ!!

Chciałem go zaatakować Spin Dashem, ale nie udało mi się, bo zbyt kręciło mi się w głowie – zamiast tego wyszedł mi Spin Attack, którym udało mi się potrącić Robotnika. Wskoczyłem na niego i warknąłem:

– Co zrobiłeś z prawdziwym Świętym, Robotnik?!

– U-u-uwięził-łem g-go w W-wieży… tfu, Tw-wierdz-dzy Nn-ikczem-mności-ci – wyjąkał mój arcywróg. Wyjąkał, bo siedziałem mu na płucach.

Natychmiast zeskoczyłem z otyłego okrutnika w czerwonym mundurze, żółtym krawacie i czarnych leginsach i popędziłem ile sił w nogach do jego bazy. Na szczęście stoi na Ziemi.

Gubiłem się w celach na wieży przez półtorej godziny. Zrozumiałem, że napad Robotnika to zemsta za odzyskanie Szmaragdów Chaosu.

– Pomoocy! – usłyszałem nagle.

– Już idę, Mikołaju! – krzyknąłem. Uwolniłem Mikołaja z celi.

– Dziękuję – powiedział Mikołaj – pomożesz mi znaleźć mój worek z prezentami?

– Oczywiście, Mikołaju! Moja superszybkość nam pomoże. – powiedziałem i z świstem wyścigówki pobiegłem do gabinetu mojego arcywroga, porwałem worek i oddałem go Mikołajowi.

– Dziękuję. Jak masz na imię?

– Kajrys. Kuba Kajrys.

– No więc, Kubo, mam dla ciebie prezent! – powiedział Mikołaj i wręczył mi prezent. Odpakowałem go. W środku była bluza z Jeżem Soniciem.

– Dzięki, Mikołaju! – krzyknąłem i pocałowałem go w policzek – nigdy nie mogłem zdobyć tej bluzy!

– Proszę… oj, na mnie już czas. Do zobaczenia jutro! – powiedział Mikołaj i wszedł do sań, plasnął batem i sanie poleciały.

– Hoł, hoł hoł!…

– Pa, Mikołaju! – wrzasnąłem. Nagle obraz mi zniknął i pojawił się mój sufit. Rozejrzałem się – byłem w swoim pokoju. Były Mikołajki. Te wydarzenia to był sen. Przy mojej kanapie stała paczuszka z prezentami. Nagle zobaczyłem, że na mojej kołdrze była bluza od Mikołaja. Więc to chyba nie był sen…

Na mnie już też czas. Wesołych Świąt!

SŁOWNIK TRUDNYCH WYRAZÓW

  • Spin Attack – słabsza odmiana Spin Dasha.
  • Mini-tornado – mniejsza wersja Tornado działająca elektrycznie; mieści tylko jednego pasażera.
  • Twierdza Nikczemności – baza Robotnika stojąca w Czarnych Górach; jej poprzednikiem było Death Robotnik, czyli baza Robotnika położona w kosmosie, wzorowana na Gwieździe Śmierci z Gwiezdnych Wojen; miał też drugą bazę na Ziemi nazwaną Scrap Brain.